2014/06/29

MTB Cross Maraton - Łączna

Gdy coś od początku idzie źle, niekoniecznie musi się źle kończyć. Już od wyjazdu z domu stres. Nie wiem gdzie miałam głowę gdy się pakowałam. Pewnie stan poimprezowy nie pozwalał trzeźwo myśleć. Szczęście w nieszczęściu, że Tomek orientuje się dość wcześnie o moich brakach w wyposażeniu i udaje się zorganizować u Michała zapasowy kask. I pomyśleć, że jak ruszaliśmy spod domu to akurat w radiu mówili o bezpieczeństwie i używaniu kasków wśród motocyklistów i rowerzystów :p Jedna katastrofa zażegnana, ale niedługo później Tomek zadaje kolejne trudne pytanie: wzięłaś chip i numer? Upps! Jak dobrze, że nie ma kolejek do biura zawodów jak dojeżdżamy do Łącznej. I jak dobrze, że mam Tomka, który uratował sens tego wyjazdu! Paweł wozi w samochodzie jeden kask ale o innym przeznaczeniu. Chwilowo jednak pasował jak ulał :)

Po takim początku dnia wchodzę do sektora niespokojna, że znowu coś nie pójdzie. Zaraz za pierwszym podjazdem po łące, na którym nota bene dobrze szło mi wyprzedzanie, zaliczam przymusowy postój. Z wkręconymi w kasetę trawami jechać się nie da. Długo dłubię, bo nie mam czym tego powyciągać, do ścigania ruszam z ogonem maratonu. To co tam straciłam będzie ciężko odrobić bo ścieżki są wąskie albo bardzo wąskie. Nie ma co się zamartwiać, trzeba jechać. Las wita nas błotnymi ścieżkami, ale chyba łatwiej się po nich jedzie niż rok temu na edycji Suchedniowskiej (mimo że to ten sam fragment).

Zaczyna się zabawa w kontrolowane i niekontrolowane poślizgi. Bardzo dużo osób sobie słabo radzi, ale osobiście uznaję za mit, że 29er nie jedzie w błocie. Jedzie świetnie! Błoto wysysa energię. Przydałby się jakiś zjazd na odpoczynek. Daleko, ale jakieś tam się znajdują. Na jednym z nich Tomek filmuje nasze poczynania.

Od tego miejsca niedaleko już do drugiego bufetu, na którym zajadam się arbuzem. W dalszą drogę ruszam tylko dlatego, że marzy mi się taki soczysty kawałek już po wszystkim na mecie. A na mecie arbuza brak, skucha! Po 3,5h jazdy jestem umęczona niesamowicie i nie doszukuję się w tym wpływu Trophy. Raczej małej ilości snu w połączeniu z naprawdę wymagającą trasą. W takim stanie sprawdzam wyniki bez nadziei na dobrą lokatę. Gdy coś od początku idzie źle, a kończy się 1 miejscem w kategorii wiekowej, to każdy by się zdziwił, i ucieszył :) Na następne zawody muszę się jednak uważniej pakować, chyba że będę miała tak dobry support jak w Łącznej (dzięki Tomek) :)

2014/06/21

Beskidy MTB Trophy - etap III Rycerzowa

Etap III - Rycerzowa

Trzeci etap, moim zdaniem najciekawszy. Nowe szlaki dla tej imprezy. Z Magdą poznaliśmy szlak z Przegibka na Rycerzową i dalej w stronę Rajczy i wiem, że naprawdę warto zaliczyć te ścieżki. Od rana jednak słabo się czuję i decyduję się jechać z Magdą.


Początek doskonale znany z poprzednich lat - dojazd do Koniakowa, Ochodzita..

Dalej Rupienka, Trojaki, Myto i dojazd na Beskid Graniczny. Samopoczucie zdecydowanie się poprawia, na rozjeździe żegnam się z Magdą i ruszam do Rycerki. Za bufetem zdobywamy Przełęcz Przegibek i dalej świetnym szlakiem wdrapujemy się na Halę pod Rycerzową.

W zasadzie szkoda, że nie jedziemy całego singla granicznego od Wielkiej Raczy.. Na Hali pod Rycerzową super widoki, ale nie ma czasu na odpoczynek, zaczynamy zjazdy do Mladej Hory i dalej szybkie szutry aż do Rycerki.


Na bufecie spotykam Jarka, problemy z kołem, za chwilę dojeżdża Paweł, który goni po problemach z gumami. Chłopaki szybko mi uciekają. Na podjazdach przeżywam ponownie ciężkie chwile, na zjazdach odżywam, są nowe ścieżki i widoczki:)

Ostatni podjazd do Koniakowa jadę ze Sławkiem, ale i on mi ucieka. W końcu jest, meta!

Jestem ujechany i delikatnie mówiąc zawiedziony etapem. Naprawdę teren ma potencjał na iście epicką trasę. Biorę jednak poprawkę, że nie można przesadzać, a i do Koniakowa trzeba się doczłapać:) Kilka nowych odcinków sprawia, że czuję się spełniony.

Niestety po etapie dopadają mnie bóle kręgosłupa na odcinku lędźwiowo-krzyżowym. Wieczorem jest już naprawdę źle. Rano nie mogę się zwlec z łóżka i niestety jestem zmuszony odpuścić start do IV etapu. Jak daleko sięgam pamięcią, jeszcze nigdy nie czułem się tak bezradny i rozczarowany, a gniew przeplatał się ze smutkiem.. Pozostało mi kibicowanie, choć i to nie przyszło mi łatwo..













2014/06/20

Beskidy MTB Trophy - etap II Javorovy

Etap II - Javorovy.
Królewski etap tegorocznej edycji Beskidzkiej etapówki. Słynny czeski etap z wymagającymi zjazdami z Javorovego. Jechałem ten etap w roku 2012. Przeżyłem. Na początek kilkanaście kilometrów dojazdu z Istebnej do Jablunkova. Jadę z Magdą i Olą, jednak przyspieszam, kiedy orientuję się, że koledzy z którymi mam jeszcze cichcą nadzieję trochę powalczyć, są daleko z przodu. Cała dojazdówka okazało się w mocnym tempie, w peletonie. Start ostry z marszu - czyli ci jadący spokojniej już na starcie mają kilka minut straty. Słabe rozwiązanie.. Początek trasy znany z roku 2012, ale dalej zamiast ostro w górę, jedziemy łagodniej wznoszącymi się ścieżkami. Początek etapu aż do rozjazdu jest naprawdę ciekawy, interwałowy wręcz, zjazdy nie są wymagające, ale w sam raz na rozgrzewkę.

Za bufetem zaczynamy pierwszy z trzech naprawdę długich podjazdów tego dnia - na stokach Ostrego jest rozjazd, a tuż za nim zaczyna się pierwszy epicki zjazd. Jest wszystko, korzenie, kamienie, agrafki, stromizny i flow. Dochodzę Gumę i razem robimy cały zjazd. Mega! Przed nami kolejny długi podjazd na Javorovy. W towarzystwie Sławka W. czas jakoś szybciej upływa. Również te zjazdy cieszą się niemałym kultem - zdecydowanie bardziej brutalne, ciasne agrafki, beskidzka rąbanka i stromizna. Swąd palonych klocków, ciągła walka o utrzymanie ścieżki i jednocześnie satysfakcja z każdego pokonanego zakrętu. Teraz czytając moją relację z roku 2012, cieszę się, bo tym razem było jednak zdecydowanie lepiej. Tuż przed bufetem mijam Łukasza, któremu cały czas siedziałem na kole. Jak na szosowca, to Guma świetnie radzi sobie w terenie, jednak znowu miał pecha i złapał laczka.. Na bufecie wszyscy są rozentuzjazmowani, zjazdy naprawdę rozgrzały emocje:) i o to chodzi w tym sporcie.

Kolejny podjazd, długi, ciężki. Opadam z sił. Serio łapie mnie spory kryzys. Mimo, że pogoda dzisiaj zdecydowanie lepsza niż wczoraj, nie grzeje tak mocno, to momentami jestem blisko zejścia z roweru.. W końcu zdobywam grzbiet Javorovego. Odcinek po grzbiecie obfituje w szybkie zjazdy i... masę powalonych drzew. Odcinek do ostatniego bufetu raczej szybki, płynny i przyjemny. Czuję jednak w nogach blisko 3000 m w pionie. Ostatnia tego dnia wspinaczka na Girovą to już totalny zgon. Na chwilę nawet zsiadam z roweru i siadam obok na asfalcie.. Mija mnie sporo osób, ale wszyscy życzliwie dopingują. Docieram do mety, choć łatwo nie było. Przeżyłem!

Mam mieszane uczucia do tego etapu, z jednej strony naprawdę grube zjazdy, techniczne, twarde, ponad 3km w pionie również nie robię codziennie. Doprawdy królewski etap. Wszystko psują trochę przeloty z dojazdówką do start ostry na czele. Również Girova na koniec to nie jest najlepsze, co ma do zaoferowania ten teren. Chętnie widziałbym tutaj Kiczory i zjazd szlakiem, którym wczoraj podjeżdżaliśmy. Ciekawe tylko, czy dotarłbym do mety;)

2014/06/19

Beskidy MTB Trophy - etap I Czantoria

Długi weekend z Bożym Ciałem to tradycyjnie już wyjazd do Istebnej na MTB Trophy. Dla mnie to już czwarty start z rzędu. Mimo, że zimą zapisywałem się niechętnie na ten wyścig, to ostatnie tygodnie to spory optymizm i rosnące napięcie. Wiem, że nie jestem w formie i wyścig będzie wyjątkowo ciężki, z drugiej strony nastawiam się na dobrą zabawę, nie na ściganie. Kilka nowych szlaków, królewski czeski etap na Javorovy i magia cyferek.. Przed startem, jak i przez kolejne dni świetna atmosfera na kwaterze w Leszczynie - dzięki Artur, Łukasz, Jarek, Paweł i przede wszystkim Magda!

Etap I - Czantoria Wielka.
Początek klasycznie, trasa niemal identyczna jak w roku 2011, kiedy po raz startowałem w etapówce. Początek jadę słabo, sporo osób mnie wyprzedza, chociaż wiem, że na szlaku na Kiczorę ważne jest, żeby nie jechać w ogonie, bo jest wąsko. W tym roku jest jednak wyjątkowo sucho i szlak jest naprawdę mało wymagający. Uwielbiam tu jednak wracać i zawsze obecność tego odcinka na wyścigu wzbudza miłe wspomnienia. Odcinek ze Stożka na Czantorię właściwie upływa nie wiadomo kiedy - zjazdy są szybkie, sporo wyprzedzam, generalnie nic ciekawego - wszystko wynagradzają świetne widoki. Dobra pogoda, bezchmurne niebo. Nie ma jednak róży bez kolców - wiem, że w takich warunkach muszę szczególnie uważać na odwodnienie. Cały odcinek włącznie ze zjazdami do Ustronia zapamiętałem jako zdecydowanie ciekawsze, 29er jednak psuje zabawę;)

Za Ustroniem trasa zmienia charakter. Ostre podjazdy, takie nazwy jak Orłowa, Cienków czy Kozińce mówią same za siebie. Zjazdy szybkie, zabrakło wymagających bambuli, korzeni i uskoków. Znowu jednak wszystko wynagradzają kapitalne wręcz widoki, szczególnie mój ulubiony szlak z Cienkowa do Wisły - miodzio. Na trasie fajna atmosfera, sporo znajomych. Jadę kawałek z Gumą, którego dopadł pech z gumami. W końcu ksywa zobowiązuje. Ostatnie kilometry przez Kubalonkę i zjazdy do mety niestety jadę na oparach, totalnie umordowany ciężkimi podjazdami i upalną pogodą.

Wynik zgodnie z oczekiwaniami bardzo słaby. Martwi mnie jednak utrata ponad 1,5 kg masy po wyścigu - odwodnienie? Po wyścigu i w nocy czułem się rzeczywiście słabo. Masaż, dobre jedzenie i miłe towarzystwo szybko jednak sprawiły, że następnego dnia wstałem z dobrym nastawieniem:)

2014/06/18

Ostatni trening przed Trophy..

W ostatnią niedzielę zrobiliśmy ostatni trening przed MTB Trophy - umówiliśmy się z Gustawem i Magdą na single w MPK z wisienką na torcie - szlak wzdłuż Mieni! Jedziemy pociągiem na Grochów..
 Z Gustawem jedziemy przez Wesołą i Międzylesie do Emowa. Kapitalne szlaki, dużo górek nie ma, ale jazda po tych singlach to sama przyjemność! W Emowie obowiązkowo pierogi:)
No i zaczynamy, zdecydowanie najlepszy szlak w okolicach Warszawy! Zapraszam!

2014/06/08

Kolejna niedziela w KPN:)

Weekend wolny od startów, a więc jedziemy do KPN. W składzie Magda, Jarek, Michał i ja pokręciliśmy na Szczeblu..


2014/06/05

powrót z pracy..

Niby zwykły powrót z pracy, ale umówiłem się z Jarkiem na kręcenie w KPN. Okazuje się, że jest jeszcze całkiem blisko miasta mnóstwo nieodkrytych ścieżek i można zrobić naprawdę świetny trening. Zamiast trzepać kilometry na jednej pętli od kilku lat. Dla mnie wybór jest prosty..

2014/06/01

MTB Cross Maraton - Nowiny

‘Wielu straszyło, część groziła, inni woleli siedzieć cicho.’ Tak Bogdan Maziejuk aka Big Mazi zaczyna relację z maratonu w Nowinach. Nie dałam się zastraszyć, bo nie jest mi obca tamta okolica i wiem, jak potrafi ‘sprowadzić’ niektórych kolarzy na ziemię, a niektórym objawić się jako raj do uprawiania MTB.
Taki maraton jak w Nowinach zasługuje na wiele pochwał. Minimum szutrów i ‘pustych’ kilometrów, wąskie, kręte singielki, ostre podjazdy i zjazdy. Zawsze było mało bufetów na trasie, więc grunt to dobre zaopatrzenie kieszonek przed startem. Tak samo zawsze po starcie można się spodziewać korka przed wjazdem do lasu. Są to jednak elementy, które przy dobrej strategii nie psują pozytywnych wrażeń z trasy. Czego było za dużo to na pewno agresji między zawodnikami. Ludzie zapomnieli jak się bawić i zaczęli chorą rywalizację. Trochę więcej życzliwości i wyrozumiałości!
I choć czułam, że mogłabym jeszcze trochę popodjeżdżać, bardziej upodlić się na górkach Pasma Zgórskiego, to jednak cieszyłam się z wjazdu na metę. Zrealizowałam swoje cele, by oszczędzać nogi i nie schodzić na zjazdach. No, tylko na jednym do Piekła się nie udało. Udało mi się również coś, o czym nawet nie myślałam i co nigdy mi się nie przytrafiło. Wygrałam w swojej kategorii, a zarazem w klasyfikacji kobiet open na dystansie FAN. Sukces goni sukces, tydzień po tygodniu. Nie wiem jak to wytłumaczyć :p
Magda

Od siebie dodam, że maraton w Nowinach można opisać jednym słowem - genialny! Bardzo wymagająca kondycyjnie trasa, poprowadzona na oko w 75% po ścieżkach na 1 koło, świetnie oznakowana, przemyślana - czego chcieć więcej? To wszystko zaledwie 2,5 godziny jazdy samochodem od domu.
W Nowinach pierwszy raz bawiłem się Gopro - poniżej efekty, kolejne filmy na pewno będą lepsze!

Tomek