2014/10/04

Volvo MTB Marathon - Istebna, finał sezonu

W Istebnej kończymy sezon startowy 2014. Rano jest koło 7* ale zapowiada się dobra kolarska pogoda. Powoli się ociepla, a im bliżej startu tym większe emocje. Nastawienie bojowe, bo awans o jedną pozycję w generalce jest w zasięgu ręki – brakuje mi 7 pkt.
Na pierwszym podjeździe brakuje mi oddechu i na chwilę muszę odpuścić pogoń za lepszym miejscem. Serce wali, aż boli mnie wszystko wokół klatki piersiowej. Rozsądnie będzie na chwilę zwolnić. Na zjazdach odżywam i dalej jedzie mi się rewelacyjnie. Nie ma dziś dla mnie większej trudności przy pokonywaniu błota, korzeni i kamieni. Czasem tylko ‘życzliwi’ psują nastrój ale nie na długo. Tylko śmiejemy się z takich z Tomkiem. Żałuję, że omijamy kawałek podjazdu po kamiennych płytach w okolicy Pietraszonki, ale alternatywny podjazd też jest niczego sobie. Na podojeździe na Ochodzitą zapał do jazdy trochę osłabł, ale doping dziewczyn z GTA stawiał na nogi i sprawiał, że kręciły się jakby chętniej, dzięki!

Szybki zjazd i zaraz zonk. Zamiast tradycyjnie podjeżdżać w kierunku słowackich łąk kierują nas na asfalty położone równolegle do trasy w terenie. Buu, to Ci dopiero niespodzianka. Na omijanym odcinku nie brakowało miejsc, na których nawet podczas ‘suchych’ maratonów było maziaste i śliskie błoto. Strach pomyśleć, co się tam dzieję po kilku tygodniach opadów. Pewnie dobrze, że nie musimy tego sprawdzać na sobie. Jedziemy skrótem kilka km i można powiedzieć, że dojeżdżamy tak do asfaltowych zjazdów do dawnego przejścia granicznego na trójstyku. Nogi na zjazdach mocno się wychładzają i później ciężko się podjeżdża, nie lubię tego uczucia. Dokręcamy do mety ostatnie kilometry i tym samym jest to chyba najkrótszy maraton u Golonki. Czas 3:03 na czterdziestukilku kilometrach. W kategorii dojechałam 4 z niewielką stratą do Olgi z Pomorza. W generalce osiągnęłam wymarzony awans, ale nie jak sobie wyliczyłam na 3. miejsce, tylko na 5. Oceniam to jako dobry wynik przy obecnym, wysokim poziomie w kat K2 na Mega. Był apetyt na wyższe lokaty, ale od samego myślenia nic się nie osiągnie!
Jako że to ostatni maraton edycji MTB Marathon to wrażenie pozostawia po sobie słabe. Ok, dzięki temu, że krótko jechaliśmy mięliśmy czas na ogarnięcie się po maratonie i przyszykowanie do dekoracji. Ale zostaje jakiś niedosyt. I pojawia się żal, że z niektórymi osobami już nie będzie okazji się spotkać i porywalizować. Co prawda w cyklu startowałam bardzo krótko ale od pierwszego startu wiele się zmieniło. Na trasach maratonów uczyłam się od upadków i porażek do przeżywania małych sukcesów i przełamywania lęków. Co minęło to nie wróci. Tym sposobem w przyszłym sezonie jest miejsce na inne, jeszcze nieokreślone wyzwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz