
Ruszam, początek asfaltem, szybko zjazd do lasu i dalej szutrami w górę. Podjazd nie jest ciężki, ale nogi zupełnie nie kręcą. Widzę, jak Michał startujący 30 sekund przede mną oddala się. Po ok. 3 kilometrach trasa się wypłaszcza, w międzyczasie mijam w dwóch czy trzech miejscach przecinające szutrówkę, którą jadę, single zjazdowe - drzewa owinięte materacami, korzenie, uskoki, robi wrażenie. Trasa robi się ciekawsza, jest płasko, ale po wcześniejszych ulewach, na szlaku zalega masa wody i błotka. Jadę za jednym zawodnikiem. Trochę się zagapiłem, bo pomimo słabego tempa, wyprzedzam go dopiero po kilkuset metrach, wpadając przy okazji w wodę po osie;)

Dalej szybki podjazd po płytach, zdecydowanie bardziej stromy zniszczonym asfaltem i podjazd wzdłuż ogrodzenia na szczycie dzisiejszej wspinaczki. Początek szarpię się, ale szybko odpuszczam, jest wąsko, ślisko, a z tyłu naciskają mocniejsi zawodnicy.

Zaczynam zjazd. Początek pośród borówek, mokre śliskie korzenie, super! Dalej zjazd po kamieniach, trochę błota, momentami stromo, ale bez problemów zjechane. Spodziewam się, że za chwilę dogonię Magdę. Docieram na Przełęcz Puchaczówka - Arek kibicuje, dzięki!

Dalej odcinek, który zaliczyliśmy na objeździe, generalnie szeroko i w dół. Szybko docieram do mety. Nie dogoniłem Magdy, co lepsze, okaże się później, że byłem wolniejszy na prologu. Mimo, że pierwsze wrażenie prolog zrobił słabe - większa część dystansu w dół, to jednak trasa przekonała mnie do siebie. Okolice Czarnej Góry dopiero poznaję, ale widzę, że jest potencjał na ciekawe ścieżki, jutro ciąg dalszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz