
W końcu jest bufet. Magda trochę marudzi, rzeczywiście mi tez ciężko się jedzie. Monotonne podjazdy i szybkie, łatwe zjazdy.

W Kletnie dopinguje nas Dorota, to bardzo mile, dzieki! Są też dinozaury;)

Wskakujemy na asfalt i szybko wspinamy się na Janową Gore. Odbicie w lewo i dalej szutrówką z widokiem na grzbiet Śnieżnika. Szlak wiedzie powyżej Jaskini Niedźwiedziej, muszę tam kiedyś w końcu pojechać.. Po dość długim i wyczerpującym podjeździe w słońcu, zdobywamy przełęcz Śnieżnicką.

Czas na zjazdy - bardzo szybkie, kamienne stokówki. Na 29erze zdecydowanie przyjemniejsze. Po drodze mijamy Patryka Piaseckiego, który po kontuzji na MP, kibicuje zawodnikom na trasie. Bufet, obsługa super! Kolejny szutrowy podjazd, mamy dosyć, ale sytuacje ratuje świadomość, dokąd prowadzi nas trasa. Jeszcze tylko kilka km stosunkowo płaskiej drogi z widokami..

Szybko zjeżdżamy na przeł. Płoszczyne, gdzie mamy kolejny bufet. Magda zadowolona, widać, ze się jej podoba, super:) Przed nami nowy dla mnie odcinek granicznego aż na Rudawiec, najwyższy szczyt gór Bialskich (niezupełnie jest to prawda, ale Rudawiec widnieje na liście Korony Gór Polski). Początek pod gore, zjazdy szybkie, trochę korzeni. Momentami jest trochę kałuż i robi się ciekawiej.

Dopiero jednak od polowy szlaku zaczyna się prawdziwa zabawa, czyli bardzo wąska, kręta ścieżka w gęstych jagodzianach. Do tego błoto, błoto i jeszcze więcej błota. Na odcinkach płaskich sporo wody, na podjazdach ostre fragmenty łupkowych skal. My z Magdą jednak doskonale się odnajdujemy w tych warunkach i zaczynamy nasz maraton wyprzedzania. Większość mijanych osób, w przeciwieństwie do nas, nie jest zachwycona trasa;)

Na zjeździe wyprzedziliśmy Olę. Na kolejnych kilometrach po płaskim z bufetem i ostatnim dzisiaj podjeździe staram się motywować Magdę do jeszcze odrobiny wysiłku i rywalizacji z Olą. Podjazd do asfaltu znacznie mniej uciążliwy niż zapamiętałem, kawałek po płaskim. Lekki podjazd i słynny zjazd po łąkach do Stronia.

Agroturystyka Danielowka i jej gospodarze, bardzo mili ludzie, przychylni kolarzom, świetna kuchnia i ładny dom z ogrodem. To miejsce, w którym mieliśmy przyjemność spędzić kilka dni wakacji. Ekipa Bydzia Power PTR Dojlidy, świetni ludzi dzielący naszą pasję do MTB. No i oczywiście znajomi z rowerowego kampinosu:) do tego na trasie spotkaliśmy masę znajomych z maratonów, dzięki którym atmosfera jest jaka jest, warto jechać przez pol kraju. Wszystkim wielkie dzięki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz